czwartek, 14 maja 2015

Liga Mistrzów i zmiana mojego życia

Witajcie moi drodzy
Ostatnio wpisów mało gdyż czasu nie wystarcza. Dziś będzie dość nietypowo bo o Półfinałach LM a także całkowitej zmianie mojego życia.
Zapraszam serdecznie do czytania.


Podczas pisania jednak usnąłem haha Pomyślałem dokończę jak wstanę...
NO dobrze to kontOtóż pisząc tego posta jest 3 w nocy a mi spać się nie chce. Wiem z jakiej przyczyny. W ciągu dnia przysnąłem zbyt długo, budząc się o po godzinie 20-stej. Bardzo rzadko zdarza mi się spać w dzień! A jednak się zdarzło! Tego dnia zaplanowany miałem wyjazd nad czczo do Bydgoszczy na badania wstępne do nowej pracy. Oczywiście go zrealiowałem. 
W kwietniu bylem na rozmowie rekrutacyjnej w Bydgoszczy w nowym miejscu. Sprawdziłem dzień wcześniej jak dojechać na miejsce i tak abym się nie spóźnił, co jest moja zmorą. Wstałem z samego rana w dobrym humorze, zjadłem śniadanie i poszedłem na pociąg. Na miejsce dojechałem przed czasem. Rozmowa była standardowa jednak potraktowałem ja bardzo na luzie nie spinając się za bardzo, zadawałem dość dużo pytań na które pani rekruterka cierpliwie odpowiadała. Przeprowadziła też test manualny polegający na nawlekaniu koralików na rzemyk. Uzyskałem średni wynik;) Umówiliśmy się na kontakt w ciągu tygodnia niezależnie czy etap przeszedłem czy nie. Przyjechałem do domu z ogromna nadzieja na  lepszą przyszłośc ponieważ szukając w Toruniu pracy w moim zawodzie nie mogłem niczego konkretnego znaleźć toteż zaprzestałem szukania jej w zawodzie i zacząłem kombinować na inne stanowiska.Zwykle brałem wszystko jak leci.
Tydzień minął a kontaktu żadnego nie było, wiec pewnego dnia, lekko wkurzony dzwonie, aby się dowiedzieć jak obecnie wygląda moja rekrutacja. Po dwóch telefonach, rekruterka zaprosiła mnie na II etap rekrutacji jednak tym razem w innym miejscu. Pomyślałem: na mapie znajdę gdzie się znajduje i w jaki sposób tam dojechać. Miałem być na 7 wiec zaplanowałem dojazd tak, żeby być 20 minut przed czasem. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. PO dojechaniu do Bydgoszcz Wschód przeszedłem na druga stronę idąc główną droga przy ulicy Kamiennej aż do Szajnochy, jednak po 15 minutach spaceru nie widziałem tej ulicy;( Zapytałem kilka osób które mnie pokierowały. W końcu ulice znalazłem jednak szukanie zakładu to było jak szukanie "igły w stogu siana". Znajduje się tam tyle firm różnych branż że głowa mała. Szukałem jakieś 20 minut będąc już niestety spóźnionym..Wszedłem na portiernie jakiegoś budynku i zapytałem gdzie znajduje się szukany prze ze mnie zakład. Pan wyszedł ze mną na zewnątrz i wskazał że jestem juz bardzo blisko.
Wszedłem na portiernie , poinformowałem dlaczego tu przyszedłem, podałem nazwisko i przeprosiłem za spóźnienie. okazało się ze kierownika jeszcze nie ma i dopiero przyjedzie. Uffff... jaka ulga;) Poczekałem jakieś 15 minut, porozmawiałem z panią na portierni i pojawił się kierownik. Zabrali mi wszystko co miałem do przechowania, łącznie z telefonem z którym się nie rozstaje. Weszliśmy przez bramkę na hale z której przeszliśmy chwile porozmawiać do sali konferencyjnej. Miałem podjąć wyzwanie, a że je lubię to je podjąłem;)
Pan zaprowadził mnie na stanowisko i objaśnił co mam zrobić. Moim zadaniem było rozkręcić na części pierwsze laptopa który działał w taki sposób abym mógł go złożyć. Lekko przeraziłem się gdyż laptopa nigdy w życiu jeszcze nie rozkręcałem! Stwierdziłem, że spróbuję. Przystąpiłem wiec do działania. Nie będę rozdrabniał się teraz jakie emocje przeżywałem, jednak dzięki pomocy i podpowiedziom innego pana który siedział obok udało mi się złożyć go tak żeby działał, nawet klawiaturę naprawiłem;) Przyszedł kierownik i oznajmił że... od poniedziałku zaczynam pracę !;) Nie wierzyłem własnym uszom, a jednak tak było. Odprowadził mnie na dół zwracając uwagę na metalowe paski których się nie nosi jak i telefonów. Odebrałem swoje rzeczy i wyszedłem w cudownym nastroju. Teraz chciałem dotrzeć do zakładu głównego odebrać skierowanie do lekarza na badania. Oczywiście zapytałem, przechodzącą pania jak dotrzeć na wiślaną. Pierwsza pani nie pomogła mi jednak pani druga juz tak;) Powiedziała, gdzie znajduje się przystanek tramwajowy jak i autobusowy. Wsiadłem w 69 z zamiarem kupna biletu w urządzeniu. jednak takiego nie było a ja kontynuowałem zaczepiania obcych ludzi i pytanie o drogę czyli za ile przystanków muszę wysiąść abym dotarł do zakładu. Zapytałem jakąś dziewczynę stojącą obok z którą nawiązała się dłuższa rozmowa;)
Dotarłem na miejsce wchodząc do biura i oznajmiając w jakim celu tutaj jestem. Po 10 minutach otrzymałem info co po kolei mam zrobić, wraz ze skierowaniem do przychodni. Na szczęście była ona niedaleko. Zaplanowałem przyjazd na środę z rana.
Oczywiscie otrzymanie tej pracy wiąże sie z przeprowadzka do Bydgoszczy...
No dobra to tyle z aktualności w związku z pracą a teraz to na zapewne czekasz czytając ten post.

Podzielę się teraz moja oceną obejrzanego niecałego meczu Real Madryt - Juventus Turyn rozegranego w środowy wieczór na Santiago Bernabeu. Real grał u siebie wiec miał przewage swojego stadionu i ogromne wsparcie kibiców. A dlaczego niecałego zapytasz. Wstałem wpółdo 21, obudzilem się i zrobilem sobie  kolacje a transmisję właczyłem dopiero po 21;P W momencie jak ja włączyłem padła bramka która strzelił Ronaldo;) Obie drużyny grały dość ciekawie i z wysokim zaangażowaniem jednak więcej bramek do końca połowy nie padło. W drugiej połowie odniosłem wrażenie że presja wywierana na zawodników realu mocno ich paraliżuje i nie byli w stanie strzelić bramki. Popełniali coraz więcej błędów i strzelali bardzo niecelnie. A Juventus grał jak najdalej od swej bramki. Mieli nawet dwie okazje aby definitywnie pozbawić złudzeń Real, jednak zabrakło wykończenia i dokładności w podaniach. Im bliżej końca meczu tym większa była bezradność realu. W końcu sędzia zagwizdał po raz ostatni i sen Juventusu o finale w Berlinie się spełnił.
Czułem podświadomie że Juventus będzie w finale i da rade w tym dwumeczu. Jak widać nie myliłem się i ogromnie ciesze się że piłka włoska jednak jeszcze nie umarła. Bo jednak to Juventus gra w finale a nie Manchester czy Chelsea czy nawet naładowany gwiadami PSG. To będzie bardzo ciekawy i ekscytujący finał w tym roku. Szkoda że nie mogę obejrzeć go na żywo w Berlinie, ale napewno kiedyś ziści się moje marzenie o finale Ligi Mistrzów.

Dziekuje za przeczytanie i prosze o komentarz co się tobie podobalo a co nie.
Miej wspaniały dzień!!!

Otrzymuj powiadomienia

Chcesz być na bieżąco z moimi wpisami? Nie przegap już żadnego wpisu z inspiracji i zostaw swój najlepszy adres email poniżej